No i jestem z nowym rozdziałem . Mam nadzieję , że się wam spodoba. Jak powiedziałam , będzie WIELKI COME BACK MATTA !! Więc proszę bardzo !!
Rozdział dedykuję wszystkim co czytają :)
Zapraszam serdecznie :)
_____________________________________________
- Gdzie mnie zabierasz ?? zachichotałam . Siedzieliśmy w samochodzie pożyczonym od mojego taty. Luke prowadził. Cały czas miał uśmiech na twarzy choć widziałam na jego twarzy cień zmartwienia.
- Zobaczysz.
- Czym się tak martwisz ?? spytałam.
- Nie martwię się niczym.
- Kłamczuch. Przecież widzę.
- Dobra , masz mnie. Martwię się , ale nie musisz się przejmować.
- Skoro tak mówisz.
Samochód
się zatrzymał. Mój ukochany szybko wysiadł i pobiegł by mi
otworzyć drzwi. Wysiadłam i przyjęłam jego dłoń.
- Mówiłem ci jaka jesteś piękna dzisiaj ?? Przycisnął mnie do samochodu. Byliśmy bardzo blisko siebie.
- Kilkaset razy.. chyba – zachichotałam.
Przycisnął
swoje wargi do moich. Poczułam jego ręce na udach. Zaczął wkładać
mi ręce pod sukienkę. Zachłysnęłam się powietrzem. Przerwałam
pocałunek.
- CO robisz ?? Przestań. Ludzie się patrzą. A poza tym to gdzie my jesteśmy ??
Spojrzałam
w górę i zobaczyłam napis „ Restauracja La Amore”
- Restauracja , przecież nie będziemy jeść.
Wzruszył
ramionami. Odsunął się od mnie niechętnie i złapał za rękę
ciągnąc mnie za sobą.
***
Weszliśmy
do środka. Restauracja była bardzo ładnie urządzona. Dla bogaczy.
Podeszliśmy do kontuaru , gdzie stał przystojny młody chłopak.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechął po czym zwrócił
uwagę na Luke.
- Rezerwacja na nazwisko Colllins.
- Tak , Collins . Jest na liście. Prywatna sala. Zapraszam za mną.
Chłopak
wyszedł za kontuaru. Szedł powoli przez restaurację , a my za nim.
Wszystkie stoliki były zajęte i siedzieli przy nim ludzie bardzo
wykwintnie ubrani.
Szliśmy
dwie minutki po czym mężczyzna zatrzymał się przed jedynymi
drzwiami , które znajdowały się w tym korytarzu. Otworzył
je szeroko.
- Zapraszam – powiedział – Kelner zaraz się zjawi.
Odszedł
i zniknął za obrotowymi drzwiami , które jak było przez
chwilę widać prowadziły do kuchni.
- Piękne Panie , przodem.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się szeroko i weszłam.
Sala
była średniej wielkości. Wyglądała jak z dawnych czasów ,
za czasów kiedy byli królowie , którzy mieli
górę bogactwa. Na jednej ze ścian był kominek , gdzie palił
się ogień , rozgrzewając całe pomieszczenie.
Pośrodku
sali stał dwuosobowy stolik. Podeszłam do niego. Luke odsunął mi
krzesełko bym mogła usiąść.
Usiadłam
i spojrzałam na zastawę na stole. Była ze srebra z talerzami z
porcelany w piękne wzory. Paliły się dwie świece , które
nadawały charakter chwili. W tle grała wolna , grana na
instrumentach muzyka.
Drzwi
się otworzyły i do pokoju wszedł wysoki , po pięćdziesiątce
kelner. Miał w ręku dwie karty.
Podszedł
do nas i podał karty.
- Proszę . Czy mógłbym zaproponować coś do picia ??
- Tak – powiedziałam – Dwie wody.
- Dobrze.
- I jeszcze dwa kieliszki z winem – powiedział Luke.
- Jakie wino ??
- Wytrawne
- Oczywiście – lekko się ukłonił i wyszedł.
***
Kelner
wrócił z naszym zamówieniem po 3 minutach. Rozmawiałam
z Lukiem i trzymałam za rękę. Przyglądał mi się , uśmiechając
się.
Nie
byłam mu dłużna.
Wstał
od stołu i stanął naprzeciw mnie. Coś było nie tak ??!!
- Renesmee Carlie Cullen – zaczął. Oj coś jest nie tak. Nigdy się tak do mnie nie zwracał. Nie tak oficjalnie.
- Obiecuję kochać cię zawsze , przez całą wieczność. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie ??
Doznałam
ogromnego szoku. Byłam sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć ,
ani nic powiedzieć. Wzięłam głęboki wdech i się ogarnęłam.
Bardzo
go kocham , ale sama nie wiem.
Czekał
, aż odpowiem.
Wyjął
pudełeczko i je otworzył okazując mi piękny pierścionek.
- Muszę się zastanowić.
Mina
mu zrzedła. Widziałam ból w jego oczach.
- To oznacza że zrywasz ze mną ??
- Sama nie wiem.
Schował
pierścionek do kieszeni. Wstał i odwrócił się do mnie
tyłem. Patrzył na palący się ogień w kominku.
- Nie wiem co ja sobie myślałem.
- Luke..
- Nic nie mów. To chodzi o niego. Nadal go kochasz. To się nie zmieni.
- Luke..
- Wracam do domu , a raczej do twojego. Spakuję się i wyprowadzę. Nigdy mnie już nie zobaczysz. Wracasz ze mną czy na piechtę.
- Z tobą.
***
Przez
całą drogie siedzieliśmy w ciszy. Patrzyłam się to w okno z
boku to w Luke. Był zraniony. Patrzył się uparcie przed siebie.
Pod dom podjechaliśmy po 10 minutach.
Stanął
pod domem.
Wysiadł
i ja również.
- Luke.. - powiedziałam błagalnie.
Zobaczyłam
kątem oka moją rodzinę , Bonnie , Elenę oraz Caroline. Mieli
smutne miny czyli już wiedzieli. Alice musiała mieć wizję.
- Wiesz co jak teraz tak o tym pomyślę to żałuję , że cię w ogóle zmieniłem , poznałem , starałem się jak głupi. Tylko strata czasu. Mogłem cię zabić.
- Wiem , że wcale tak nie myślisz.
- Tak myślę , poza tym nie wiem co tu jeszcze robisz – powiedział sarkastycznie – Idź , biegnij do niego. Kilka dni temu widziałem go . Kręci się po tych lasach.
- Dlaczego to robisz ??
- Bo złamałaś mi serce , ot co.. wiesz , że jestem w ciebie wpojony a ty wybierasz.. JEGO – powiedział z pogardą.
- A ty ile razy mnie zraniłeś.. ?? Nawet mnie torturowałeś. Nie pamiętasz. - wydarłam się.
- Nie chciałem tego.
- Ale to robiłeś – krzyknęłam – Nie musisz obwiniać siebie. A ni nikogo innego to wszystko to moja wina.
- Mogę ci zadać pytanie – zapytał spokojnie.
- Oczywiście
- Gdyby chodziło tylko o niego lub o mnie i musiałabyś wybrać z którym z nas się pożegnasz , Kto by to był ??
Łzy
i poleciały z oczu.
- Kocham go , Luke
- Pojawił się moim życiu , kiedy potrzebowałam kogoś obok , i od razu się w nim zakochałam . Nie zależnie od tego co czuję do ciebie , ja nigdy nie przestanę go kochać.
- Dobra , kumam. Matt. Zawsze będzie Matt – powiedział z bólem.
- Nie mogę myśleć o „ zawsze”. Mogę jedynie myśleć o „teraz”. - rozryczałam się - Zależy mi na tobie , Luke . Dlatego muszę ci pozwolić odejść. To znaczy.. Może , gdybym poznała cię jako pierwszego..
- Może – powiedział pustym odgłosem , zamyślając się.
- Będziemy przyjaciółmi.. Będziemy się spotykać co jakiś czas..
- Być może..
- Przykro mi..
- Mnie też..
- Będziesz nadal utrzymywał ze mną kontakt ??
- Tak – odetchnęłam z ulgą.
- Czyli to koniec..
- Tak , ale było warto.
- Było warto – powiedział.
Coś
we mnie pękło i przytuliłam się do niego. Objął mnie. PO chwili
odsunął mnie od siebie. Pocałował w czoło. Uśmiechnął się
smutno. Na odchodne przejechał mi dłonią po policzku i starł łzy.
Ruszył
do mojego domu z opuszczoną głową by się spakować.
Ja
też powoli zaczęłam iść. Nogi mi się trzęsły. Cała się
trzęsła.
Nagle
przede mną pojawiła się Alice.
- Przepraszam – Alice mnie uściskała.
- Za co ??
- Miałam wizję chwilę po tym jak wyszliście , powinnam była was zatrzymać.
- Nie masz za co – wyszeptałam – I tak byśmy się rozstali. Od jakiegoś czasu o tym myślałam. Alice co jest ze mną nie tak .. Cokolwiek nie zrobię to kogoś ranię , was , Matta , Luke'a. Każdego nawet Jake'a.
- Wszystko z tobą w porządku , Ness , nie wiesz jaką podjąć decyzję. Nikt nie ma ci to za złe. Wiesz po czym widać , że miłość jest silna , bo nie ważne ile razy się rozstaniecie i będzie daleko od siebie. To zawsze do siebie wrócicie nieważne jak bardzo druga osoba cie zraniła.
- Dzięki Alice.
Odsunęłam
się od Alice i zobaczyłam Luke , Caroline , Bonnie i Elenę
wychodzących z domu.
Mieli
spuszczone głowy.
Caroline
na mnie spojrzała . Podbiegła do mnie i mocno przytuliła .
- Nessie , będę za tobą strasznie tęsknić. - wyszlochała.
- Car , ja za tobą też , ale nie martw się odwiedzę was , niedługo.
- Może nawet w przyszłym tygodniu – powiedziała Alice
- Co ?? spytaliśmy
- Alice , bądź cicho. - warknął mój ojciec z domu.
- Ty bądź cicho , Edziu. Ma prawo wiedzieć. - warknęła
- Nie mów na mnie Edzio – reszta rodziny pojawiła się momentalnie.
- O co chodzi ??
- To miała być dla was niespodzianka – zaczęła moja matka – Już za długo jesteśmy tu i ludzie gadają. Pomyśleliśmy , żeby się przeprowadzić. Stwierdziliśmy , że Mistic Falls to najlepsze miejsce.
- O matko – pisnęła Caroline. - To wspaniale. Będziemy mogły się widywać.
Luke
postanowił nie komentować. Po prostu wsiadł do taksówki ,
która przyjechała chwilę temu.
Elena
i Bonnie pożegnały się krótko i wsiadły również do
taksówki.
- Też się bardzo cieszę Caroline – uśmiechnęłam się – To do przyszłego tygodnia.
- Tak – ponownie pisnęła i wsiadła do taksówki po czym samochód odjechał.
***
Minęło
kilka dni odkąd to się stało. Zerwałam z Luke. Zerwałam przy
zaręczynach.
W
zasadzie od tamtego czasu siedzę w jednakowej pozycji na swoim łóżku
i patrzę w przestrzeń.
Jakoś
to znoszę , ale szczerze powiedziawszy to bardziej mnie to bolało
kiedy zrywałam z Matt.
Nie
wiem dlaczego.
Usłyszałam
dźwięk przychodzącego smsa. Sięgnęłam po telefon.
„ Spotkamy
się w lesie , za 10 minut ?? Matt „
„Dobrze”
Zebrałam
się. Ubrałam jeansy , adidasy i szarą bluzę. Włosy związałam w
kitkę
Byłam
gotowa. Wyskoczyłam przez okno i pośpieszyłam do lasu. Szukałam
jego zapachu.
Znalazłam
jego zapach na szlaku prowadzącego w stronę niewielkiego jeziorka.
Zobaczyłam
go stojącego tyłem do mnie. Patrzył w niebo.
- Matt ??
Odwrócił
się w moim kierunku i lekko uśmiechnął na mój widok.
Odwzajemniłam
go ale smutno.
Podeszłam
bliżej . Staliśmy od siebie w odległości około metra.
Miał
ręce w kieszeni. Chyba czekał , aż zacznę rozmowę.
- O czym chciałeś pogadać ?
- Widziałem waszą kłótnię kilka dni temu. Słyszałem co wtedy powiedziałaś. To prawda ??
- Tak , to prawda – westchnęłam ciężko.
- Czyli co dalej ??
- Jak co dalej ?? Nie rozumiem.
- No wiesz. Myślałem , że.. moglibyśmy do siebie wrócić. Wiesz , że cię kocham.
- Matt , sądzę , że to za wcześnie...
Warknął
głośno . Chyba stracił cierpliwość.
- Nie mogę bez ciebie żyć... Umieram.. bez ciebie. Jesteś miłością mojego życia.
Łza
mi poleciała z oka.
- Co na to twój ojciec ??
- Mam go gdzieś. Jest dla już nikim.
- Jak to ??
- Jak chcesz to zobacz za pomocą swojego daru. Pokaże ci to. Spróbuję. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Złapałam ją oburącz.
Przed
oczami zobaczyłam wnętrze Volttery.
[
Rozmowa Aro z Mattem ]
- Gdzie się wybierasz , synu ?? spytał Aro , widząc jak jego syn zmierza w stronę drzwi wyjściowych..
- Jadę do Forks.
- Po co ??
Matt
nie odpowiedział. Totalnie go zignorował.
- Jedziesz do niej.? - warknął – Do tej Cullenówny. Są przez nią tylko kłopoty. To dziwak.
- Nie waż się tak na nią mówić – Matt się wydarł.
Nagle
w sali pojawił się Marek , Kajusz i reszta straży.
- Jadę i nie zatrzymasz mnie – ruszył znowu w stronę drzwi.
- Mathew Volturii , jeżeli wyjdziesz za te drzwi możesz nigdy nie wracać.
- I dobrze. Jesteś dla mnie nikim . Kazałeś mi krzywdzić dziewczynę , którą kocham nad życie.To nasze spotkanie i dla mnie jesteś martwy. Nie chcę cię znać.
- Synu ?? był zaskoczony i widać było ból w jego oczach.
- Nie wiem dlaczego cię słuchałem. Może dlatego , że jesteś moim ojcem , ale kiedyś byłeś inny . Zanim mama zginęła. Interesowałeś się mną , ale odkąd mamy nie ma to jestem twoim chłopcem na posyłki. Mam tego dość.
Matt
wybiegł w wampirzym tempie. Zamykając bardzo mocno drzwi.
[
Koniec ]
Puściłam
jego dłoń. Spojrzałam zdumiona na niego.
- Wyrzekłeś się wszystkiego dla mnie ??
- Dla ciebie zrobię wszystko. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Na zawsze.
Podbiegł
do mnie i wpił się w moje usta. Całował mnie z czułością i
głodem. Objęłam go pasie i przysunęłam się bliżej.
Oderwałam
się od niego .
- Czyli jak masz teraz na nazwisko ?? spytałam
- Od teraz i na zawsze . Jestem Matt Anderson. I jestem z dziewczyną , którą kocham. Renesmee Carlie Cullen.
Wziął
mnie na ręce i kręcił się dookoła. Pisnęłam ze śmiechem.
Postawił
mnie na ziemi.
Zmarszczyłam
brwi.
- Co jest ??
- Boję się reakcji mojej rodziny , a zwłaszcza taty. Będzie na ciebie wściekły.
- Muszę z nim pogadać.
- Zadzwonię po nich . Gdyby coś mieliby ci zrobić będziesz miał gdzie uciec.
Parsknął
śmiechem.
- Nie jestem strachliwy.
- Mam nadzieję.
Wyjęłam
komórkę i zadzwoniłam po rodziców.
***
Moi
rodzice stali naprzeciw nas i patrzyli w ciszy słuchając co mówię.
Trzymaliśmy się z Mattem za rękę.
- Być może to potępiacie. Nie winię was za to. Ale wiecie jak duże żywię do niego uczucia. Zwłaszcza ty tato. Kocham go. A on mnie. Poświęcił wszystko dla mnie. Nawet życie w Volterze i bycia szanowanym przez wszystkie wampiry z całego świata. Mam nadzieję , że to uszanujecie.Pozwolicie nam być razem oraz by mieszkał razem z nami , bo teraz nie ma gdzie się podziać.
Nadal
stali w ciszy po czym ruszyli stanęli 30 centymetrów od nas.
Mój
tata wyciągnął prawą dłoń w jego kierunku.
- Witaj w rodzinie. - powiedział.
Zaśmiałam
się głośno.
- Dziękuje – uściskałam rodziców. - Jesteście najlepszymi rodzicami na świecie.
- Dobrze , młoda damo , już tak nie słodź. Zostawimy was samych. Nie wróćcie za późno.
Zniknęli
między drzewami.
-
Czyli to oficjalne. - pocałowałam go mocno.